27.11.2013

Wieloświat.




Miałam okazję obserwować , jak radykalnie zmienia się postrzeganie świata przez dwudziestoletniego młodzieńca . Pierwszy raz potkaliśmy go kilka lat temu w hotelowym barze . Nie przejmował się , że traktują go jak natrętną muchę i za wszelką cenę próbował stać się częścią , choćby dwuosobowego zespołu . W normalnym świecie taka otwartość byłaby atutem ,ale w tym nikt nie traktował go poważnie .
- Młody wiesz co to jest ? - spytał go Aaron pokazując mu swoją zakładkę do książki .
Chłopak im bardziej się przyglądał , tym większe na jego twarzy malowało się obrzydzenie . Aaron ma zwyczaj odreagowywać stres szokowaniem siebie i innych . Kiedyś nosił jako amulet zasuszoną gałkę oczną człowieka , który zmarł ponoć na trąd . Kupił to za całkiem sporą sumę od jakiegoś szamana , a ten twierdził , że taki amulet chroni przed wieloma chorobami . Nie sądzę , żeby Aaron w to wierzył , zwłaszcza , że bardziej bogobojnym klientom ten sam szaman sprzedawał włosy św. Marcina . Tych jednak nie warto było kupować ,bo przecież trudno szokować uroczym loczkiem należącym prawdopodobnie do jednego z dzieci szamana .
- Obrzydliwość - jęknął młody - Co to jest ?
Na sali zapanowała ogólna wesołość .
- Mudskipper ( w Polsce Poskoczek )- odpowiedział Aaron przesuwając swoją oryginalną zakładkę pod nosem - jeszcze pachnie mułem , chcesz powąchać ?
- Jesteś szurnięty i to zdrowo - burknął nowicjusz cofając się do tyłu .
- Przyzwyczajaj się , to tutaj normalne - klepnął go w plecy Jameel .
- Mam wrażenie , że tu nikt nie jest normalny .
- Za jakiś czas wszystko wokół będzie nienormalne , oprócz tej bandy tutaj i ciebie samego - Brian podsunął mu szklankę .
- I na drugi raz powąchaj jak ci Aaron pozwala , bo nie ma lepszej ochrony przed niechcianym spojrzeniem - wtrąciłam .
- Wierzycie w to ?
- Nie , ale zapamiętaj sobie , że w tamtym świecie istnieje tylko prawda i gówno prawda . W tym świecie nic nie jest nieprawdą , a ilość prawd jest  nieskończenie wielka .

***
Od tamtej pory pracowaliśmy często razem , albo obok siebie . W różnych miejscach i okolicznościach . Kilka dni temu natknęłam się na niego na lotnisku Queen Alia . Chciałam się przywitać i gdy byłam już za jego plecami usłyszałam , jak mówi do młodego chłopaka , który mu towarzyszył
- I zapamiętaj sobie , że w tym świecie idealizm jest jak mina pułapka . Ty na nią nieostrożnie stajesz , a jej wybuch zabija i kaleczy wszystkich wokół ...
Uśmiechnęłam się . To jedna z tych prawd , które w moim środowisku rodzą się w bólach .
Czy to znaczy , że nie lubię ludzi z ideałami ? Nie . To znaczy , że moim zdaniem jest miejsce na świecie dla każdego , ale są miejsca na ziemi , gdzie nie każdy powinien się znaleźć .



4.11.2013

Pytania .


Przyszło mi do głowy , że szczytem absurdu jest człowiek  marzący o nieśmiertelności , choć jest wiecznie znudzony i niezadowolony z życia . Wczoraj takiego spotkałam i nie mogłam pojąć , dlaczego tak bardzo chce się karać tym życiem wiecznym ? 







- Ziemniaki sprzedaję , chce pani ?
- Nie dziękuję .
- A może jajka ?
- Nie dziękuję .
- A może cebula ?
- Nie .
- No to o jabłka już nawet nie pytam .
- I bardzo dobrze .
- A może jednak ?
Cud , że nie odsiaduję dożywocia .

3.11.2013

Powrót .

I może nie wiedziałabym o zmianach w swoim życiu , gdybym pewnego dnia nie odkryła czerwonych plam na moich rękach . Piekło , swędziało niemiłosiernie , a nasz przewodnik Bakili spojrzał , cmoknął przeciągle z niesmakiem i popychając mnie w stronę samochodu stwierdził łamaną angielszczyzną :
- She to the doctor !
I tak opuściłam to zapomniane przez Bogów i ludzi miejsce , by znaleźć się w Liwonde . Przekonana , że nie można już upaść poniżej granicy ,, złapałam afrykańską odmianę świerzba "  zadzwoniłam do domu . Pierwszy wstrząs to wiadomość , że zmarła babcia Shannon , ale druga była gorsza . Nie mieli jak mnie powiadomić i pogrzeb odbył się beze mnie . Tak po prostu . Nie było mi dane się pożegnać . Odłożyłam słuchawkę bez słowa . Zadzwoniłam po godzinie i spytałam co słychać tak poza tym . Usłyszałam , że wszyscy zdrowi , że syn kuzynki zostanie ojcem , że mama znalazła dawno zagubioną broszkę i że znowu jestem singielką .
No cóż ... w obliczu pasożytów i śmierci najbliższej mi osoby nic już nie mogło mnie zdołować .
Minęło trochę czasu zanim zjechałam do kraju . Nie śpieszyło mi się , bo i do czego ? Powoli dowiadywałam się , że miłosne zaklęcie zdjęła ze mnie doskonałość innej kobiety , a ja sama byłam beznadziejna . A może nawet mnie nie było wcale .
Tak czy owak życie toczy się dalej . Nie zamierzam przestać oddychać . I chyba nawet czasami będę pisać .